piątek, 8 stycznia 2016

IV

By mieć swobodne umysły do pracy, od razu zabieramy się do roboty. Dajemy sobie nawzajem orgazm oralnie. Szybki prysznic i jesteśmy gotowi. Opieram poduszki u wezgłowia łóżka, siadam, opierając się o nie plecami i sadowię moją uczennicę pomiędzy swoimi udami. Przygotowałem tekturową podkładkę z klipsem, papier, ołówki i gumkę. Marika lewą ręką podtrzymuje podkładkę, a prawą pisze. Ja mam dwie ręce wolne, więc głaszczę jej piersi. Co chwila całuję jej ramię i szyję. Swobodnie mogę sięgnąć do jej brzucha i między nogi, ale nie robię tego za często, by jej nie rozpraszać.

- Przeczytaj zadanie 1.

Marika czyta:

- Chcesz zaprosić do siebie kolegę z Niemiec. Napisz do niego list i zaplanuj jego podróż. W liście:
- zaproś go do miejsca, w którym mieszkasz;
- zapytaj o dogodny termin podróży;
- zaproponuj ciekawe miejsca i obiekty, które można zwiedzić;
- napisz, co powinien ze sobą zabrać.

- Dobrze, przeczytaj teraz początek e-maila.

- Po niemiecku?

- No taak – odpowiadam z uśmiechem.

Marika czyta po niemiecku, nawet nieźle, bez specjalnych błędów:

- Hallo Max,
Vielen Dank für deine E-Mail, ich habe mich sehr darüber gefreut.

- Teraz przetłumacz.

- No, że… dziękuję za twój e-mail i coś tam mam.

- Co mam? „Habe mich gefreut” – co to za forma?

- ….?

- No, jak mamy czasownik haben i Partizip II, Np. ich habe gemacht, ich habe gesagt, to co to za forma?

Marika odwraca głowę i spogląda mi z rozbrajającym uśmiechem w oczy.

- Przypomnisz mi?

Z rozbawieniem cmokam ją w usta.

- To przecież czas przeszły, Perfekt.

- No tak, no tak, zapomniałam, jak to się nazywa.

- A co to znaczy? Ich habe gemacht, ich habe gesagt?

- Zrobiłam? Powiedziałam?

- Dobrze. A: ich habe mich gefreut? Sich freuen – cieszyć się.

- Ucieszyłam się? – pyta rozradowana Marika, ciągle patrząc mi w oczy.

- Świetnie – odpowiadam z uśmiechem i rozbawieniem. – Cieszysz się?

- Taak – odpowiada mi Marika z uśmiechem na ustach, na policzkach i w oczach. Boże! Jak ja kocham to jej radosne: „Taak”. Żartobliwie wydaję komendę:

- Buziak!

I Marika posłusznie robi dzióbek. Cmokam ją w ten dzióbek, zsuwam prawą dłoń z jej piersi i układam na niej głowę Mariki. Zaglądamy sobie w oczy. Ona patrzy z radością, podziwem, ufnością, ja – ze wzruszeniem, zachwytem, miłością.

- Nie będę potrafił się powstrzymać. Zakocham się w tobie.

- Nie rób tego, nie warto – mówią usta Mariki, ale jej oczy mówią coś zupełnie odwrotnego. Czy te oczy mogą kłamać? Chyba nie.

- Dobra, wystarczy tych amorów – mówię. – Zabieramy się do pisania.

Poprawiam Marikę w swych objęciach i przytulam jeszcze mocniej, sięgając od dołu prawą dłonią do jej lewej piersi, a lewą – do prawej.

- Punkt pierwszy. Zaproś go do miejsca, w którym mieszkasz. Pamiętasz, jak jest „zapraszać”?

- ….

- Einladen. Najprościej będzie napisać: „Chciałabym Cię do mnie zaprosić”, bo inaczej musiałabyś użyć Imperativu, a tego chyba nie potrafisz.

- Ich möchte dir zu mich einladen?

- No pięknie. Pisz, tylko na odwrót: dich zu mir. Punkt drugi: „Zapytaj o dogodny termin podróży”.

- No właśnie – mówi Marika.

- Spytaj po prostu: „Kiedy możesz przyjechać”? Jak jest „kiedy”?

- Wenn?

- Wenn to jeśli: Wann.

- Aha. Wann kannst du … jak będzie przyjechać?

- Tak samo jak przyjść, przybyć, pochodzić.

- Kommen?

- Brawo. Pisz.

- Wann kannst du kommen?

- Super. Widzisz, jaka jesteś zdolna?

- To ty jesteś wspaniały – mówi Marika. Podnosi do góry mój prawy łokieć i całuje mnie z silnym cmoknięciem w przedramię.

- Punkt trzeci – mówię. „Zaproponuj ciekawe miejsca i obiekty, które można zwiedzić”.

- No właśnie, co my tu mamy do zwiedzania?

- No co?

- Starówkę, …

- Dobrze, wystarczy. I czego mamy dużo w naszym mieście?

- Wody?

- Aha haha ha! - wybucham niepohamowanym śmiechem. - Ale przecież wody nie będziecie zwiedzać.

- No niee – przyznaje Marika rozbrajająco.

- Woda jest niebieska – mówię - a to drugie - zielone.

- Parki? – pyta Marika.

- No, jaka zdolna dziewczynka. No i jeszcze, co tu u nas można robić?

- U nas? – zastanawia się Marika – Nic.

- No, a co ty robisz wieczorami ze znajomymi?

- Idziemy do klubu… albo na koncert.

- No właśnie. Zaproponuj mu to samo. Wiesz jak jest zwiedzać?

- U-u.

- Besichtigen. Ale może łatwiej będzie: „pokazać” - zeigen. Napisz:” Chciałabym ci pokazać stare miasto i nasze liczne parki”.

Marika pisze:

Ich möchte dir zajgen…”

- Dobrze, a jak jest miasto?

- Właśnie…

- Die Stadt. A stary?

- Old.

- To po angielsku, a po niemiecku?

- …

- Podobnie.

- Alt?

- Brawo. Napisz to i dopisz jeszcze te parki. Dużo parków. Dużo, czyli wiele. Tak samo jest po niemiecku, tylko pisze się przez v.

- OK.

- No i co jeszcze ma wziąć ze sobą?

- No właśnie.

- A co będziecie robić w tych parkach?

- No… spacerować.

- Więc co ma wziąć ze sobą, chyba nie rower?

- Nie rób ze mnie idiotki, wiadomo, że buty.

- No ale jakie? Kozaki, szpilki, gumowce?

- Ale się wygłupiasz.

- No powiedz jakie. Musisz to napisać.

Marika odwraca się do mnie i jak mała, przekomarzającą się dziewczynka wymawia, dzieląc na sylaby:

- Adi-dasy.

- A jak nosi najki?

- To najki.

- A jak reeboki?

- To reeboki.

- Czyli jakie buty?

- No, sportowe.

- A jakie powinny być buty sportowe?

- Jakie?

- Wygodne.

- Buty sportowe są zawsze wygodne.

- OK. Dajmy spokój z tą wygodą. Wystarczy, że są sportowe. Napisz: „Weź ze sobą buty sportowe, będziemy dużo spacerować”. Jak będzie: „weź” ?

- Nehmen?

- Dobrze. Nehmen – brać, a jak będzie brzmiał Imperativ? „Weź”.

- Podpowiedz mi.

- Są takie niemieckie cukierki, cytrynowe i pomarańczowe.

- Nimm 2? – pyta Marika z zalotnym uśmiechem.

- Oczywiście. Ależ ty jesteś dziś wesoła. Nigdy jeszcze nie byłaś taka wesoła i wyluzowana. Czemu zawsze jesteś taka smutna?

Marika odkłada na bok ołówek i podkładkę z klipsem, zdejmuje ze swych piersi moje dłonie i zakłada sobie na ramiona moje ręce, zupełnie jakby owijała się szalem. Wtula się w nie i mówi:

- Bo nie ma ciebie przy mnie.

Kokietka, cudna kokietka.

- Chcę, żebyś częściej była taka wesoła – mówię, nie wiedząc wtedy jeszcze, że już nigdy taka nie będzie. Zatapiam nos w jej włosy i delektuję się zapachem ziołowego szamponu zmieszanego z zapachem jej potu, po czym sięgam po kolei po podkładkę z klipsem i ołówek i podaję jej, mówiąc:

 - Nimm zwei. Piszemy.

- Nimm Sportschuhe – dyktuje sama sobie Marika.

- Mit.

- Proszę?

- Nie, nic. Podpowiadam ci coś, ale niech będzie tak, jak sama potrafisz. No i: „Będziemy dużo spacerować”.

- Wir werden

- Noo, zadziwiasz mnie.

- Coś tam jeszcze pamiętam ze szkoły… Dużo, dużo….

- Było, było…

- No tak: viele.

- Bez „e”. Masz wszystko?

- Tak.

- Przeczytaj.

Marika czyta, patrzę jej przez ramię, sprawdzam, co napisała i rozluźniam uchwyt, rozsuwając dłonie. Prawą na prawy cycuszek, a lewą – na lewy.

- Wiesz, że tu jest cała masa błędów? Ale ja ci nie będę ich poprawiał. Ma być tak, jak potrafisz.

- Co tam, wrzucę sobie do translatora i mi poprawi błędy.

- Jak chcesz, ale zrób to sama. Translator. Tak jakby to była pralko-suszarka. Wrzucasz brudne, a wyciągasz czyste i suche. Ciekawe, jak on ci to poprawi.

- Oj, dam sobie radę. Używam translatora, gdy pracuję na niemieckim czacie i jakoś sobie radzę.

- Jak to: „Pracuję na niemieckim czacie”?

- Normalnie, nie wiesz co to jest czat?

- Wiem, ale nie wiem, co to znaczy: ”Pracować na czacie”.

- Kamerki. Siedzisz przed kamerką i się uśmiechasz.

- I za to płacą pieniądze?

- Uhu.

- Ale pewnie do tego są jakieś … usługi… erotyczne… wirtualny sex… pokazy.

Marika jakby pochmurnieje.

- Niee. Ktoś ci pisze: „Jak się masz, ile masz lat, ładnie dziś wyglądasz”, no, czasami: „Jaka jest twoja ulubiona pozycja”, coś tam odpowiadasz i już. Ja korzystam z translatora. Bardzo przydatne narzędzie.

- I zarabiasz na tym?

- Nioo.

- Ciekawe, mógłbym to kiedyś zobaczyć?

- Nie. Te stronki, na których nadaję, nie są dostępne w naszym kraju. Sygnał idzie tylko za granicę.

- Ciekawe. Pewnie masz jakiegoś moderatora, który zamiast ciebie rozmawia z klientami, a ty tylko podkładasz swoją twarz.

- No coś ty, nie mam żadnego moderatora, pracuję sama.

- Hmm, sama? Sama jako moderator?

- Nie. Jako wideomodelka.

- Wideomodelka! Kto by pomyślał. Jakie sprytne określenie. I jak ktoś cię pyta, jaka jest twoja ulubiona pozycja, to co odpowiadasz?

- “Missionary position” albo: “doggy position”To co, robimy drugą część? – pyta Marika i sięga po podkładkę z klipsem.

- Tak od razu? A nagroda? Nie zasłużyłem?

Marika bez słowa odkłada na bok podkładkę z klipsem, zsuwa się plecami na moje uda i, leżąc na wznak, sięga prawą ręką do mojej szyi i przyciąga moje usta do swoich. Całuje inaczej niż zwykle. Robi to mocnej i intensywniej. To nie jest jej zwyczajna pieszczota. Ona wypłaca mi nagrodę.

- Jesteś cudna. Druga część jest dla ciebie za trudna. Musiałabyś wszystko pisać w czasie przeszłym, którego nie znasz. Podyktuję ci ją, będzie szybciej. Ty tylko napiszesz, jak potrafisz. Nie będę ci poprawiał błędów.

Zajmuje nam to mniej niż 5 minut.

- No proszę – mówi Marika, patrząc na swoje notatki – I mam. Hmm. Gotowa praca. Dzięki.

- Moim zdaniem, trójkę minus powinnaś dostać, a jeśli pani będzie sprawdzać za pomocą szablonu, to nawet lepiej.

To była moja najwspanialsza lekcja niemieckiego, chyba się przekwalifikuję na nauczyciela.

- Naprawdę nie chciałabyś się tak pouczyć raz w tygodniu?

- Nie mogę. Naprawdę – mówi Marika przepraszająco. - Nie mam tyle czasu.

- A jak z twoim angielskim? – pytam moją studentkę.

- Dużo gorzej. Angielski w ogóle mi nie leży.

- Hmmm – wydaję cichy pomruk i próbuję sobie wyobrazić, co może znaczyć „dużo gorzej”.

Rozkładam się wygodnie na wznak, by rozciągnąć plecy.

- Popieścisz mnie jeszcze? – pytam swoją studentkę.

- Oralnie?

- Jak chcesz, żeby tylko było przyjemnie.

- Na co masz ochotę?

- Nieważne, chcę, żebyś była ze mną.


Marika przysiada obok moich bioder i pieści mnie czule. Oralnie. Jest przyjemnie. Bardzo przyjemnie. Robię sobie w tym czasie powtórkę z łaciny: penis, glans penis, preputium, frenulum, scrotum, testis.